-Przepraszam Cię bardzo. Byłam zamyślona i musiałam Cie nie zauważyć. Jeszcze raz strasznie przepraszam - zaczęła się tłumaczyć.
-Spokojnie, nic się nie stało, ja też myślami byłam w innym świecie. Jestem Vicktoria.
-Miło mi, ja jestem Caroline. Może usiądziemy na ławce?
-Bardzo chętnie.
Wybrałyśmy ławkę na słońcu. W parku nie było wielu ludzi. Większość to albo starsi ludzie, albo młode kobiety z dziećmi. Sama pamiętam jak przychodziłam tu z rodzicami. Wtedy wszystko było normalnie.
Wybrałyśmy ławkę na słońcu. W parku nie było wielu ludzi. Większość to albo starsi ludzie, albo młode kobiety z dziećmi. Sama pamiętam jak przychodziłam tu z rodzicami. Wtedy wszystko było normalnie.
Rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim. Caroline była bardzo miła i zabawna. W pewnych momentach nie mogłam oddychać ze śmiechu. Naszą rozmowę przerwał dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, jednak numer nie był mi znany. Po chwili wahania odebrałam.
*r.t.*
-Halo?
-Dzień dobry, czy rozmawiam z córką pani Agnes Tedder, Vicktorią?
-Tak, a o co chodzi?
-Jestem lekarzem, pani Agnes została pobita, obecnie znajduje się w szpitalu, jest w śpiączce.
-Jezu, jaki to szpital? Zaraz przyjadę!
-Św. Marii
-Dobrze zaraz będę.
*k.r.t.*
Łzy ciekły mi strumieniami po policzkach. Poczułam, że ktoś mnie przytula. Wytarłam łzy ręką i ujrzałam Caroline. Wstałam z ławki.
-Muszę jechać do szpitala, tylko jak ja to zrobię, przecież nie mam nawet prawa jazdy.
-Daj mi chwilę, ja załatwię transport.-powiedziała po czym zadzwoniła do kogoś.- Hej jesteś zajęty... To dobrze. Przyjedź szybko pod szkołę przy parku.... Czekam.
-Nie martw się, zaraz przyjedzie mój brat Oliver.
-Dziękuję Ci bardzo!-powiedziałam po czym podeszłam do niej i mocno przytuliłam.
-Dobra nie ma sprawy, chodź idziemy pod szkołę.- powiedziała i tak się stało, po drodze opowiedziałam jej co się stało.
Pod szpitalem byliśmy jakieś pół godziny później. Szybko wysiadłam z samochodu i pobiegłam do recepcji.
-Dzień dobry, przywieziono tutaj moją mamę Agnes Tedder. Czy mogę wiedzieć w której sali leży?-powiedziałam na jednym oddechu.
-Tak, jest to sala nr. 96 na drugim piętrze.
-Dziękuję bardzo-powiedziałam, po czym ruszyłam w kierunku windy. Nie zauważyłam, kiedy Caroline i Oliver znaleźli się obok mnie. Wszyscy troje weszliśmy do windy. Chwilę potem już stałam pod odpowiednimi drzwiami. Na moje szczęście lekarz właśnie wyszedł z pomieszczenia.
-Dzień dobry panie doktorze, mogę wiedzieć co z moją mamą?
-Jeśli dobrze myślę, pani Vicktoria Tedder?
-Tak, to ja.
-A więc pani matka....
Tak, wiem, że jest krótki, ale mam gorączkę i źle się czuję. Nie mam dziś do tego głowy. Będę bardzo szczęśliwa z komentarzy.
*r.t.*
-Halo?
-Dzień dobry, czy rozmawiam z córką pani Agnes Tedder, Vicktorią?
-Tak, a o co chodzi?
-Jestem lekarzem, pani Agnes została pobita, obecnie znajduje się w szpitalu, jest w śpiączce.
-Jezu, jaki to szpital? Zaraz przyjadę!
-Św. Marii
-Dobrze zaraz będę.
*k.r.t.*
Łzy ciekły mi strumieniami po policzkach. Poczułam, że ktoś mnie przytula. Wytarłam łzy ręką i ujrzałam Caroline. Wstałam z ławki.
-Muszę jechać do szpitala, tylko jak ja to zrobię, przecież nie mam nawet prawa jazdy.
-Daj mi chwilę, ja załatwię transport.-powiedziała po czym zadzwoniła do kogoś.- Hej jesteś zajęty... To dobrze. Przyjedź szybko pod szkołę przy parku.... Czekam.
-Nie martw się, zaraz przyjedzie mój brat Oliver.
-Dziękuję Ci bardzo!-powiedziałam po czym podeszłam do niej i mocno przytuliłam.
-Dobra nie ma sprawy, chodź idziemy pod szkołę.- powiedziała i tak się stało, po drodze opowiedziałam jej co się stało.
Pod szpitalem byliśmy jakieś pół godziny później. Szybko wysiadłam z samochodu i pobiegłam do recepcji.
-Dzień dobry, przywieziono tutaj moją mamę Agnes Tedder. Czy mogę wiedzieć w której sali leży?-powiedziałam na jednym oddechu.
-Tak, jest to sala nr. 96 na drugim piętrze.
-Dziękuję bardzo-powiedziałam, po czym ruszyłam w kierunku windy. Nie zauważyłam, kiedy Caroline i Oliver znaleźli się obok mnie. Wszyscy troje weszliśmy do windy. Chwilę potem już stałam pod odpowiednimi drzwiami. Na moje szczęście lekarz właśnie wyszedł z pomieszczenia.
-Dzień dobry panie doktorze, mogę wiedzieć co z moją mamą?
-Jeśli dobrze myślę, pani Vicktoria Tedder?
-Tak, to ja.
-A więc pani matka....
Tak, wiem, że jest krótki, ale mam gorączkę i źle się czuję. Nie mam dziś do tego głowy. Będę bardzo szczęśliwa z komentarzy.